Publicystyka

Zobacz wszystkie
Taniec Muzyka Recenzja

Jestem fantastyczna

Za nami pierwsza w tym sezonie premiera dużego formatu w ramach projektu Przestrzenie Sztuki Taniec. Odsłonę spektaklu „Fashion Beach” można było zobaczyć 22 września na deskach Sali Widowiskowej w Centrum Kultury. Choć za przedstawioną historią kobiet stoi mężczyzna – Stefano Silvino, to w relacji choreografa i reżysera z tancerkami nie zauważa się nawet cienia nierównowagi czy śladów patriarchalnych schematów. Twórcy spektaklu zgodnie podkreślają, że jest to efekt głębokiej współpracy i wzajemnej ufności, a to, co zobaczyłam na scenie, w żadnym momencie temu nie przeczy.

Kobieta, kanony piękna i towarzysząca im presja społeczna – Silvino podjął temat uniwersalny, a zarazem intymny. Skąd ten wybór? Źródłem zainteresowania kobiecym pięknem i potrzebą „błyszczenia jak perła” była obserwacja jego własnej mamy i jej koleżanek na tle obrazów z sycylijskiego miasteczka, gdzie wspólne spędzanie czasu na plaży było i jest centrum życia towarzyskiego. Jak pokazuje zamykające spektakl wideo, plaża jest tam mikroświatem, „całym życiem” tętniącym emocjami, ekspresją oraz (jak odczułam) swoistym, lokalnym szczęściem – możliwością skupienia się tylko na tym, co tu i teraz. Z tych wspomnień i obrazów wyłania się głębszy problem dotyczący kobiecości, kiedy codzienne budowanie tożsamości opiera się na ciągłej ocenie – zarówno w intymnej samoobserwacji, jak i w ramach społecznych relacji z innymi kobietami. Aby zmierzyć się z tym tematem Silvino zaprasza siedem artystek do zatańczenia swojego rytuału ekspozycji na słońce i na spojrzenia innych. Aby wykreować świat plażowej mody, w którym zabieganie o uwagę innych staje się najważniejsze, reżyser sięga po przejaskrawienie. W przerysowanych scenach króluje bezustanne wystawianie się na pokaz, nawoływanie o atencję i rywalizacja. Jednak pogoń za nieosiągalnym ideałem nigdy nie przynosi prawdziwej satysfakcji, prowadząc w zamian do zatracenia autentyczności i ciągłego stanu napięcia. W rytmie skandowanego hasła „jestem fantastyczna”, wysiłek prezentacji skutecznie przykrywa obecne lęki i kompleksy. Kobiety w spektaklu są jak perły wyrzucone na brzeg – każda pragnie błyszczeć w najlepszym możliwym świetle, choć niestety blask ten ograniczony jest do obowiązujących standardów. Potrzeba doskonałości spłaszcza indywidualność, ciała prężą się jak morze jednorodnych figur, leżących na ręcznikach lub pulsujących na dopiero co założonych obcasach.

Główną myślą choreograficzną jest wydobycie z tego chaosu, bez rezygnowania z nadmiarowości i intensywności scenicznej, odrębnych jakości ruchowych dla każdej z tancerek. „Fashion Beach” to celebracja kobiecych ciał, które zyskują indywidualny głos w luźno zsynchronizowanych sekwencjach. Każda z artystek porusza się inaczej, fiksuje się na konkretnym ruchu, eksponuje swoje indywidualne cechy, co świadczy o długim procesie twórczym polegającym na wspólnym, cierpliwym przyglądaniu się różnicom, charakterom i na wydobywaniu atutów z tancerek.

Poza główną, krzykliwą sferą spektaklu, odnaleźć można w nim także spokojniejszą przestrzeń, dedykowaną solowym fragmentom w choreografii. W pamięć zapada przede wszystkim fizyczny i mocny taniec Agnieszki Brzezińskiej oraz finałowe, bardzo emocjonalne solo Magdaleny Wójcik.

Przedfinałowa scena to pokaz mody. Na wybiegu pojawiają się tancerki w finezyjnych, białych, przestrzennych kreacjach, zrobionych z kartonu, na których czarna lamówka to jedynie linia pociągnięta markerem. Tymczasowość i prowizoryczność strojów krytycznie przywołuje kontekst świata mody. Prostota uderza i zaskakująco mocno działa. Krótki catwalk kończy mały climax – bohaterki rozdzierają swoje kreacje, a scenę pochłania kompletny chaos, który płynnie prowadzi do zamykającego choreografię solo.

Taneczny finał jest odrębny, daleki od pozostałych scen, pozbawiony wszelkich masek. Obywa się bez rekwizytów – okularów, ręcznika czy stroju kąpielowego. Jest tylko kobiece ciało, które wspina się do pozycji mostka, by oprzeć swój ciężar na głowie, upaść i próbować wspiąć się po raz kolejny. Jedynym atrybutem półnagiej tancerki są jej własne, długie i symboliczne włosy, które na scenie zapewniają minimum intymności i maksimum ekspresji.

Spektakl subtelnie ukazuje, że prawdziwe piękno nie kryje się ani w tym, co od razu widoczne, ani w tym, co nas dominuje, co stanowi jedyny słuszny, narzucony wzorzec. Ruchy, które wyłamują się z głównej, popowej stylistyki spektaklu, zyskują na sile i wyrazistości, pokazując, że to właśnie w niejednorodności i indywidualności kryje się to, co najważniejsze.

Zobacz także:

Przestrzenie Sztuki - Taniec w Nowym Roku
Marta Zgierska
Przestrzenie sztuki – podsumowanie sezonu
Marta Zgierska
Psychoterapia tańcem i ruchem
Marta Zgierska