Publicystyka
Zobacz wszystkiePrzemycam zachwyty

W tym roku tworzysz okładki dla ZOOM’a. Czy masz pomysł na wszystkie czy raczej projektujesz je na bieżąco?
Z pewnych źródeł wiem, że idea jest taka, by projektować je na bieżąco. I to bardzo mi odpowiada, bo rzeczywistość, którą obserwuję, lubię komentować na bieżąco.
Kaju, jaka sztuka jest ci najbliższa? Jaką najbardziej lubisz tworzyć?
Chyba nie umiałabym wybrać. Przez wiele lat byłam związana głównie z fotografią, potem z muzyką. W międzyczasie pojawiła się fascynacja kolażem i tworzeniem obiektów, a później malarstwem. Wydaje mi się, że w dość naturalny sposób te dziedziny się wymieniają, tworząc sobie nawzajem twórczą przestrzeń. Natomiast myślę, że jest coś, co je wszystkie łączy – próba podpatrzenia rzeczywistości, którą w pewien sposób podkręcam albo komentuję – najczęściej w zabawny sposób.
Co cię pociąga w kolażu?
W kolażu najbardziej pociąga mnie błyskotliwość – kontekst i zderzanie elementów, które czasem tworzą nowe historie, czasem się dopełniają, a czasem ze sobą dyskutują. Niekiedy wystarczy przestawienie jednego, już zastanego elementu, żeby stworzyć zupełnie inny przekaz. To fascynujące! Według mnie siła kolażu leży w prostocie.
Kolaż uprawiali jako pierwsi japońscy kaligrafowie już w XIII wieku, w Europie przedstawiciele kubizmu – Pablo Picasso i Georges Braque. Chętnie sięgali po niego też dadaiści, futuryści, surrealiści czy konstruktywiści. Czyja stylistyka jest ci najbliższa?
Najbliższa była mi zawsze estetyka Wisławy Szymborskiej, czyli figuratywne, czytelne przedstawienia opatrzone błyskotliwym spostrzeżeniem czy komentarzem – czasem (do)słownym, czasem wyłącznie graficznym. Dadaiści natomiast zarazili mnie swoim przewrotnym, krytycznym myśleniem – prowokowaniem odbiorcy, ukazywaniem absurdów i grą słów. Ostatnio jednak najlepiej czuję się w kreowaniu obrazów, skupiając się głównie na estetyce. Zaczęły mi się również podobać kolaże abstrakcyjne, które przypominają przypadkowe na pozór zestawienie malarskich plam i zamaszystych pociągnięć pędzla.
Co chcesz powiedzieć poprzez swoją sztukę?
Zazwyczaj chcę zwrócić na coś uwagę. Lubię rozśmieszać, inspirować, ale też pouczać. Na przykład stawiać ludzi przed pytaniem: „Kiedy odważysz się być sobą?” albo „Skąd pomysł, że doczekasz jutra?”. Oczywiście dzielę się też w pracach swoimi prywatnymi sprawami – przemycam zachwyty, pretensje, traumy. Trudne tematy przełamuję humorem i przewrotnością, co pozwala mi na stworzenie dystansu wobec sytuacji ciężkostrawnych, a w efekcie jakiś rodzaj ukojenia, uwolnienia, dedykowanych zarówno odbiorcy, jak i sobie.
A co ci daje sam akt tworzenia? Bycie z kartką papieru sam na sam. Jak się wtedy czujesz i czy jest to dla Ciebie proces bardziej intelektualny czy duchowy?
Jeśli chodzi o kolaż, zdecydowanie jest to proces intelektualny, choć dopuszczam rolę przypadku, w który zresztą nie wierzę – i tu kłania się ta duchowość. W fotografii, muzyce i malarstwie bardziej poddaję się intuicji i pracy na bieżąco – na oko, ze słuchu, improwizując – jednak moment, w którym odkładam przysłowiowy pędzel, jest często okupiony godzinami analiz.
Jakie tematy podejmujesz w swoim malarstwie? Czy są one inne niż w kolażach?
W malarstwie przede wszystkim inspiruję się fotografią, zarówno w postrzeganiu przedstawianych obiektów malarskich, jak i w formie, przez co moje prace przypominają fotograficzne kadry. Surową kompozycję staram się łączyć ze świetlistością barw. Najważniejszą rolę odgrywają tu kompozycja, światło, harmonia i kolor. Lubię operować kontrastami, które paradoksalnie porządkują i harmonizują kompozycję. Moim celem w malarstwie jest stworzenie kojącego, oderwanego od rzeczywistości „hopperowskiego” spokoju, ale też (niepo)kojącej pustki, którą znajdujemy na przykład w snach. Interesuje mnie człowiek niedopowiedziany, schowany, odwrócony, taki „bez twarzy”. W zasadzie nie wiem, dlaczego tak jest. Może w taki sposób szukam swojej tożsamości? A może chcę dać tę szansę odbiorcy, który może odnaleźć coś swojego. Jednak najbardziej inspiruję się tematami, które ciekawią mnie kompozycyjnie. W malarstwie wychodzę od wizualności, nie od treści, w kolażach odwrotnie. Aktualnie w sferze malarskiej portretuję również ukochanych pupili – na zamówienie, do czego serdecznie zapraszam!
Co jest dla ciebie ważne?
Dobro, piękno, prawda. I poczucie humoru. Chyba po to właśnie odzywam się artystycznie.
Co chciałabyś przekazać i jaka grupa odbiorców cię interesuje?
Chyba nigdy tworząc, nie miałam przed oczami konkretnej grupy odbiorców. Chciałabym w jakimś stopniu docierać do każdego. Może dlatego właśnie tak bardzo nudzę się w jednej dziedzinie – czasem mam potrzebę coś komuś zaśpiewać albo napisać, a niekiedy narysować – w zależności od potrzeb i możliwości zarówno twórczych, jak i odbiorczych.
Wspaniale śpiewasz, masz przepiękną barwę i głębię głosu. Z twoją muzyką i słowami płynie się w dobre przestrzenie. Myślę, że przynosisz radość, a to ważne argumenty, by wrócić do śpiewania. Nie kusi cię taka opcja?
Tak naprawdę to zawsze chciałam śpiewać i to była moja pierwsza nie tylko twórcza, ale i życiodajna potrzeba, mniej więcej wieku 5 lat. Jednak śpiewanie przed publicznością, to była rzecz nie do przejścia. Wstyd, lęk i nieśmiałość blokowały mnie skutecznie mniej więcej do 19 roku życia. Mając lat 22 zupełnie zaskoczona wygrałam Ogólnopolski Festiwal Piosenki Artystycznej „Wschody”. Jednak tamta sytuacja i powstała wówczas dzięki Stypendium Prezydenta Miasta Lublin płyta, była dosyć mocno improwizowana, nagrana trochę w biegu. Nie miałam też stałej grupy muzyków, w związku z tym musiałam iść na kompromisy, dlatego też to zostawiłam.
Czy mogę kupić gdzieś twoją płytę?
Kupić nie możesz, ale mogę ci ją nagrać. Niestety, choć były takie plany, nie została nigdy wydana…