Wydarzenia
Zobacz wszystkieBenshi: Ludzkie dzieci
reżyseria: Alfonso Cuarón
występują: Michael Caine, Clive Owen, Julianne Moore, Peter Mullan
dramat, sci-fi / USA, Wielka Brytania, Japonia / 2006
Reżyser tworzy zadziwiającą wizję niedalekiej przyszłości, wysyłając jednocześnie sygnał ostrzegawczy dla współczesnego świata. Jest rok 2027 a nadzieja na przedłużenie istnienia gatunku ludzkiego wydaje się być niejasną mrzonką. Rasa ludzka w niewytłumaczalny sposób zbliża się do całkowitego wymarcia.
„Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata” – ten aforyzm Stanisława Jerzego Leca zainspirował nas do styczniowego cyklu. Może niezbyt to optymistyczne, ale dobraliśmy takie filmy, by nie tylko siać dekadentyzm, ale również nadzieję. Zaczynamy filmem, który ten sam cytat wykorzystuje w tytule. Filmowy erudyta, jakim niewątpliwie jest reżyser tej produkcji, Radu Jude, po raz kolejny wbija kij w mrowisko. W Rumunii często za to obrywa, w pozostałych krajach jego dzieła są odbierane z uściśnięciem dłoni, jakby zapominano, że ostateczny przekaz jest uniwersalny. W końcu koniec świata to zjawisko globalne, nie lokalne. Za to Lars Von Trier w swoim nagradzanym filmie „Melancholia” stawia na bardzo indywidualne odbieranie końca świata. Na niebie grożąca ziemi kometa, na ziemi trwa ślubna zabawa, jednak w głowie panny młodej jest tylko poczucie bezkresnej samotności. Natomiast w „Ludzkich dzieciach” Alfonso Cuarona mamy do czynienia z niepokojącą wizją przyszłości. Od 19-tu lat nie narodziło się ani jedno dziecko. Czy gdy pojawi się promyk nadziei ludzkość z tego skorzysta? Cykl zamykamy optymistycznie, bo komedią obyczajową o parze dość przypadkowych ludzi, których koniec świata zastał podczas wspólnej podróży. Czy „Przyjaciel do końca świata” będzie ostatnim filmem na Benshi? Na pewno nie! My się dopiero rozkręcamy i wkraczamy w 11 rok istnienia.
Skąd nazwa Benshi? – kiedy w Japonii pojawiło się kino, powołano do życia specjalny urząd – narratora i interpretatora filmowych zdarzeń. Ponieważ filmy zagraniczne stanowiły dla japońskiego widza nie lada kulturową zagadkę, pomagał on oglądającym zrozumieć płynące z ekranu treści, dopełniając tym samym odbiór dzieła. Funkcja ta nazywała się Benshi.
Po seansie wspólnie dyskutujemy o filmie.