Publicystyka

Zobacz wszystkie
Felieton Be i cacy

Dobrze, ale nie beznadziejnie

Portret Jarosława Koziary.

Czasami zdarza mi się czytać kilka książek w tym samym przedziale czasu. Z tego powodu (nie zawsze) dochodzi do ich wzajemnych interferencji, spontanicznych fuzji, wymieszania treści. Może właśnie dlatego, jak dżin z tonikiem, smakują razem lepiej niż każda z osobna. Tak było tym razem: „Traumaland” Michała Bilewicza zmiksowałem z „Ponad religią” Dalajlamy. Przypadkowo diagnoza patologii połączyła się z rodzajem terapii.

Rodzimy się w określonej przestrzeni i oprócz całej warstwy biologicznej nasiąkamy naleciałością kulturową czy tego chcemy, czy nie – taka karma.

Dalajlama pisze: W porównaniu z wiekiem kosmosu życie ludzkie to tylko ledwie mgnienie. Każdy z nas jest na tej planecie gościem. Trudno wyobrazić sobie większe szaleństwo niż spędzenie tego krótkiego czasu samotnie, nieszczęśliwie, w konflikcie z innymi gośćmi. Bez wątpienia o wiele lepiej żyć z sensem, w poczuciu więzi z otoczeniem, służąc innym.

No tak, ale przecież myśmy na tym łez padole nie po to się pojawili, żeby współczuć wszystkim czującym istotom; myśmy są, (cytując Bilewicza) „Polacy uformowani do lamentu i rytuałów żałobnych”. Dobrze się czujemy w roli ofiary, którą ktoś skrzywdził i której należy się zadośćuczynienie. Trauma historyczna przenika naszą kulturę, naszą zbiorową mentalność i codzienne rytuały. Wpływa na to, kim jesteśmy i jak siebie postrzegamy. Kładzie się cieniem na naszych relacjach z innymi narodami. Dla odmiany Dalajlama pisze: Nie da się ukryć, że konflikty społeczne stają się coraz powszechniejsze i zapewne będą podsycane przez migracje zarobkową. Wszystko to sprawia, że potrzebujemy stabilnej, uniwersalnej wizji etyki, wartości wewnętrznych i osobistej uczciwości – wizji przekraczającej różnice religijne, kulturowe, rasowe i przemawiające do każdego na fundamentalnym poziomie (…) przychodzimy na świat bez religii – jednak z przyrodzoną potrzebą współczucia. Prosta ludzka duchowość jest czymś znacznie głębszym od religii.

Mamy naturalną skłonność do miłości, dobroci, czułości bez względu na wyznanie bądź jego brak. Pielęgnując ten fundamentalny potencjał – czyli próbując doskonalić w sobie cechy, które tak cenimy u innych – zaczynamy prowadzić życie duchowe.

Mnicha kontruję psychologiem:

Polacy, których każdego dnia oswaja się z myślą, że jedyne co może nas czekać, to kolejne tragedie i porażki, siłą rzeczy się na nie przygotowują. Narzekanie i, szerzej, negatywność w postrzeganiu swoich rodaków, to taki bezpieczny parasol, który ma nas chronić przed dalszą przegraną. Niestety ta strategia, choć psychologicznie uzasadniona, czyni sukcesy znacznie mniej prawdopodobnymi.

Dalajlama na to:

Mamy w sobie przestrzeń dzięki której możemy się kontrolować, a więc wybierać konstruktywne, empatyczne rozwiązania, nie poddające się najgorszym instynktom. Konsekwentnie doskonalona, taka wytrwałość jest nieoceniona w obliczu nieuchronnych wzlotów i upadków.

Obie te książki zachęcają do autorefleksji i pracy nad sobą, bo przeca narodowy mesjanizm i bycie Chrystusem Narodów zobowiązuje! Nie?

Zobacz także:

Jasna Obecność
Marta Zgierska
Portret Jarosława Koziary.
Jest, czy go nie ma?
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Wolna wola
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Śmierć to nie koniec...
Koziara Tararara
Planeta Mądzik
Grzegorz Kondrasiuk
Portret Jarosława Koziary.
Niemiec a sztuka polska
Koziara Tararara