Publicystyka

Zobacz wszystkie
Be i cacy

Ekshibizjonizm

Portret Jarosława Koziary.

Na przełomie września i października od kilkunastu lat dochodzi do wzmożonego obnażania się artystów różnej maści w miejscach publicznych miasta Lublina. Bez względu, czy to się komuś podoba czy nie, pokazują swoją sztukę poza przestrzeniami do tego przeznaczonymi. Open City to festiwal z tradycjami i wyrobioną marką, którego zawsze wypatruję z ciekawością. Tym razem za jego całokształt została odpowiedzialna Masza Potocka. Znana persona krakowskiego świata sztuki, która po wielu latach jego kreowania doczekała się przymiotnika non grata.

Rozmowy z miastem uczyniła motywem przewodnim imprezy. I tak na dzień dobry uczestnicy wernisażu udali się autobusem przegubowym na Majdanek, by doświadczyć lunety Roberta Kuśmirowskiego, przez którą mogli oglądać z offu detale muzeum niemieckiego obozu koncentracyjnego. Później udaliśmy się do Ogrodu Saskiego, by tam obejrzeć „Pomonę vel Peep-show” Krzysztofa M. Bednarskiego – rzeźbę z piaskowca inspirowaną kobiecymi kształtami zredukowanymi do pośladków i kilkunastu piersi w miejscu głowy. Osobliwy ten twór z wieloma możliwościami interpretacyjnymi jak dla mnie rodem ze skandalicznego filmu „Substancja”.

Nie sposób wymienić wszystkie obiekty, więc ograniczę się do wybranych. Na byłym konsulacie ukraińskim niemiecki artysta Fabian Knecht zarzucił siatkę maskującą ręcznie wykonaną przez ukraińskie kobiety. Ponoć vox populi skomentował to jako efekt traumy wojennej. Kuratorka jako entuzjastka sztuki konceptualnej wskazała palcem postaci z miasta Lublina, które jej zdaniem są najważniejsze dla jego sztuki i kultury. Józef Czechowicz poeta, Andrzej Mroczek galernik, Mikołaj Smoczyński fotograf i artysta oraz Tomek Pietrasiewicz kustosz pamięci Wielkich Nieobecnych to creme de la creme Lublina, których znaczenie dla miasta jej zdaniem nie licuje z powszechną ich znajomością. W galerii Labirynt kuratorka umieściła prace z kolekcji krakowskiego Mocaku: „Pojazd dla bezdomnych” Krzysztofa Wodiczko i zdjęcia pomników od tyłu Andrzeja Dłużniewskiego. Jak dla mnie „Pojazd dla bezdomnych” we wnętrzu galerii ciekawie teoretyzuje bezdomność, ale nie ma nic wspólnego z jego funkcją praktyczną na ulicy. Zdjęcia Dłużniewskiego zachęcają do spojrzenia na oficjalne pomniki od ich „zakrystii”. Sam znalazłem na lubelskim pomniku gen. Kamińskiego ciekawy zapis pretensji do losu mało zdolnego rzeźbiarza: Jezu zaufałem tobie .

Andrzej Bednarczyk, domniemam z inspiracji innego artysty M. Cattelana, przywalił uzbrojonym kawałkiem betonu w międzykulturowy dialog, roztrzaskując stół wspólnego zgromadzenia. Na wernisażu zacytował R. Kapuścińskiego, który twierdził, że potrzebujemy obcego, by poznać siebie samego.

Bardzo subtelna praca Norberta Redermachera w postaci czarno-białego markera wskazującego granicę południowego cienia podczas przesilenia letniego.

NIE POWINNO TAK BYĆ to napis, który miał być wyświetlony na ścianie obskurnej kamienicy, ale przerażony właściciel nie wyraził na to zgody. Zastanawiam się, dlaczego nie wydrukowano go na banerze i nie powieszono na ratuszu, tylko na ścianie korytarza w Centrum Kultury, tym samym kastrując jego moc.

Podsumowując: było mądrze, konceptualnie i z sensem, ale festiwal stracił swój pazur, rozmach i siłę rażenia. Czekam na jego rezurekcję na miarę Europejskiej Stolicy Kultury.

Zobacz także:

Portret Jarosława Koziary.
CCCP
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Serum prawdy
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Jest, czy go nie ma?
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Wolna wola
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Śmierć to nie koniec...
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Niemiec a sztuka polska
Koziara Tararara