Publicystyka

Zobacz wszystkie
Felieton Be i cacy

Niemiec a sztuka polska

Portret Jarosława Koziary.

Jak dotychczas nie wykształciła się we mnie potrzeba posiadania idola. Oparłem się również przynależności do subkultur młodzieżowych, partii politycznych i organizacji społecznych. Musiałem ciułać swój wgląd w rzeczywistość detalicznie, bo kopiowanie i wklejanie całego światopoglądu organicznie by nie przeszło. Po drodze miałem kilka kulturalnych zauroczeń: a to Herman Hesse; a to zespół Can; Werner Herzog czy Joseph Beuys – wszyscy z Niemiec.

„Nie dla mnie przyjaźń polsko-niemiecka.

Niemców nienawidzę od dziecka”

– śpiewał Maciek Maleńczuk, ale za to malarz Paweł Susid dla równowagi namalował obraz z napisem „Niemcy teraz ciężko pracują jeszcze za tamte sprawki”. O ile polityka kreśli granice, podziały i waśnie, o tyle sztuka stara się je demontować, neutralizować czy humanizować. Od miesiąca jestem szczęśliwym posiadaczem znakomitej książki autorstwa koleżanki z Lublina Marty Ryczkowskiej pt. „Joseph Beuys a sztuka polska”. Jak na razie to chyba najobszerniejsze dzieło o niemieckim szamanie, który był specjalistą od demontażu wszelkich granic, w tym pomiędzy sztuką a życiem. Myślę, że to podręcznikowa literatura dla wszystkich, których interesuje sztuka współczesna, jej wpływ na rzeczywistość i świadomość społeczną.

„Żaden artysta naszego stulecia nie zgłębił, poszerzył, na nowo zinterpretował lub też wypełnił nowymi treściami tradycyjnych pojęć estetyki, gatunków artystycznych, zjawisk społecznych i politycznych fenomenów i wreszcie ludzkich zależności tak konsekwentnie i wielostronnie jak Joseph Beuys” – pisze Ryczkowska.

Marta od kilku lat współtworzy program Europejskiej Stolicy Kultury, równolegle pracowała nad swoją dysertacją o Beuysie, w której pisze: „wolność wyrasta ze świadomości ograniczeń, należy zatem o nią dbać i odpowiednio nawigować, kanalizować ludzką energię w celu ukształtowania bardziej humanistycznych modeli społecznych. Są one możliwe dzięki wzmacnianiu samych siebie i badaniu współzależności z innymi, z naturą i otoczeniem”. O tym opowiada książka – o odżywczej roli relacji, uruchamianiu zespołowych procesów, wyzwalaniu przepływów energii w czasie, przestrzeni i między ludźmi, inicjowaniu twórczej wspólnoty. Życzę jej i sobie, by te założenia udało się przełożyć na praktykę, bo jak wiadomo, Beuys za życia też nie miał łatwo i odbijał się od ściany.

Tymczasem relacje z zachodniej strony mamy w miarę uleczone, blizny zarośnięte, kontakty otwarte. Patrząc na wschód, nie jest już tak wesoło jak za czasów filmu „Świat się śmieje”.

Kreacja i destrukcja w jednym stoi domku…

Kto zamieszka na górze, w pewnym sensie zależy od naszej siły sprawczej.

Zobacz także:

Co powie(działby) tata? O Andrzeju Moliku pisze Ewa Molik
Ewa Molik
Portret Jarosława Koziary.
TOP SECRET
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Ekokamikadze
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Ruski mir
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Buzię widzę w tym tęczu
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Zgrzyt w Graffiti
Koziara Tararara