Publicystyka
Zobacz wszystkieSens
Miłość nie wybiera. Nie wybrała rezolutnego kurdupelka, który stłamsił w sobie swoją naturę i został wrednym kurdupelkiem.
Wstąpił on na ciemną stronę mocy, a władza miała zrekompensować jego seksualne wyparcie.
Wredny kurdupelek, studiując historyczne systemy władzy wykalkulował, że w gminie niekumatych jest dużo więcej niż kumatych i postanowił ich przekonać, że to on powinien nimi zarządzać.
Niekumatych i tak nie warto przekonywać do swoich ambitnych planów, bo i tak nie skumają, ale wystarczy im obiecać po talarze za darmo i to będzie miało dużo większą moc sprawczą niż jakiekolwiek inne argumenty.
Nic tak nie tłumaczy słuszności wyboru, jak piniądz za nic. Jak pomyślał, tak zrobił. I stało się – wygrał wybory. Po wygranych wyborach postanowił zamienić niekumatych w kumatych. Ale gdzieta za pomocą nauki, która wymaga pracy, czasu i wysiłku. To by się nie udało. Wmówił niekumatym, że całe ich nieszczęście, ich podły los i niedostatek jest przez kumatych i odwrotnie.
Wredny kurdupelek przechwycił telewizję, by mógł rozpowszechniać własną propagandę, żeby gawiedź wiedziała, co ma myśleć. I tak od kilkunastu lat wszystko, co powiedzą jedni, jest zaprzeczane przez drugich. Nieważne co, gdzie i jak – wiadomo, że kumaty będzie negatywem niekumatego i nie ma najmniejszej szansy, żeby zgodził się z nim w jakiejkolwiek kwestii.
Świat kiedyś nie wiedział, ile niekumaci mają do powiedzenia, bo nikt z kumatych nie dawał im takiej szansy, bo i po co. Czasy się zmieniły i nagle media społecznościowe dały taką szansę – każdy może zabrać głos w każdej kwestii. I tak ziemia wydała miliony samorodnych, gadatliwych fachowców od wszystkiego: polityki, obronności, religii, kultury, sztuki, gospodarki i świat wypełnił się treścią, tylko sens się gdzieś ulotnił. I teraz ta bezduszna pulpa bezsensownych treści, wzmacniana przez wrogie boty wymieszała się z tym, co miało jeszcze jakiś sens. Może przydałby się jakiś Kopciuszek, który oddzieliłby ziarno od plew, a może jakieś bakterie, które przerobią ten globalny bełkot na jakiś nawóz, zaczyn, by w ludziach obudzić zachwyt nad światem, by zauważyli w bliźnim siebie samego.
Wiem, że to utopia, że to może się nie udać, ale jestem już tą wzajemną nienawiścią zmęczony, zdegustowany, zrozpaczony. A może by tak odpuścić, niż brać udział w głupkowatej dyskusji, która i tak prowadzi donikąd, bo przecież nikt nikogo jeszcze do niczego nie przekonał. A przecież nie tak dawno (w relacji do dinozaurów) oprócz wrednych kurdupelków bywały inne postaci, z których można było czerpać o wiele zdrowsze pomysły na życie, jak choćby ten, żeby nie tylko przyjaciół darzyć miłością, ale w nieprzyjaciołach zobaczyć człowieka. Może warto sobie o tym ciągle przypominać, choć co raz bardziej jest to mało prawdopodobne.