Publicystyka

Zobacz wszystkie
Be i cacy

Sens

Portret Jarosława Koziary.

Miłość nie wybiera. Nie wybrała rezolutnego kurdupelka, który stłamsił w sobie swoją naturę i został wrednym kurdupelkiem.

Wstąpił on na ciemną stronę mocy, a władza miała zrekompensować jego seksualne wyparcie.

Wredny kurdupelek, studiując historyczne systemy władzy wykalkulował, że w gminie niekumatych jest dużo więcej niż kumatych i postanowił ich przekonać, że to on powinien nimi zarządzać.

Niekumatych i tak nie warto przekonywać do swoich ambitnych planów, bo i tak nie skumają, ale wystarczy im obiecać po talarze za darmo i to będzie miało dużo większą moc sprawczą niż jakiekolwiek inne argumenty.

Nic tak nie tłumaczy słuszności wyboru, jak piniądz za nic. Jak pomyślał, tak zrobił. I stało się – wygrał wybory. Po wygranych wyborach postanowił zamienić niekumatych w kumatych. Ale gdzieta za pomocą nauki, która wymaga pracy, czasu i wysiłku. To by się nie udało. Wmówił niekumatym, że całe ich nieszczęście, ich podły los i niedostatek jest przez kumatych i odwrotnie.

Wredny kurdupelek przechwycił telewizję, by mógł rozpowszechniać własną propagandę, żeby gawiedź wiedziała, co ma myśleć. I tak od kilkunastu lat wszystko, co powiedzą jedni, jest zaprzeczane przez drugich. Nieważne co, gdzie i jak – wiadomo, że kumaty będzie negatywem niekumatego i nie ma najmniejszej szansy, żeby zgodził się z nim w jakiejkolwiek kwestii.

Świat kiedyś nie wiedział, ile niekumaci mają do powiedzenia, bo nikt z kumatych nie dawał im takiej szansy, bo i po co. Czasy się zmieniły i nagle media społecznościowe dały taką szansę – każdy może zabrać głos w każdej kwestii. I tak ziemia wydała miliony samorodnych, gadatliwych fachowców od wszystkiego: polityki, obronności, religii, kultury, sztuki, gospodarki i świat wypełnił się treścią, tylko sens się gdzieś ulotnił. I teraz ta bezduszna pulpa bezsensownych treści, wzmacniana przez wrogie boty wymieszała się z tym, co miało jeszcze jakiś sens. Może przydałby się jakiś Kopciuszek, który oddzieliłby ziarno od plew, a może jakieś bakterie, które przerobią ten globalny bełkot na jakiś nawóz, zaczyn, by w ludziach obudzić zachwyt nad światem, by zauważyli w bliźnim siebie samego.

Wiem, że to utopia, że to może się nie udać, ale jestem już tą wzajemną nienawiścią zmęczony, zdegustowany, zrozpaczony. A może by tak odpuścić, niż brać udział w głupkowatej dyskusji, która i tak prowadzi donikąd, bo przecież nikt nikogo jeszcze do niczego nie przekonał. A przecież nie tak dawno (w relacji do dinozaurów) oprócz wrednych kurdupelków bywały inne postaci, z których można było czerpać o wiele zdrowsze pomysły na życie, jak choćby ten, żeby nie tylko przyjaciół darzyć miłością, ale w nieprzyjaciołach zobaczyć człowieka. Może warto sobie o tym ciągle przypominać, choć co raz bardziej jest to mało prawdopodobne.

 

Zobacz także:

Portret Jarosława Koziary.
Ekshibizjonizm
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
CCCP
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Serum prawdy
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Jest, czy go nie ma?
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Wolna wola
Koziara Tararara
Portret Jarosława Koziary.
Śmierć to nie koniec...
Koziara Tararara