Publicystyka
Zobacz wszystkieWolna wola

Wolna wola – dla jednych błogosławieństwo, dla innych przekleństwo.
Całe życie musimy dokonywać wyborów i dźwigać ich konsekwencje.
Już zanim oficjalnie pojawisz się na świecie, musisz zdecydować – czy to już pchać się do tego padołu czy jeszcze poleżeć w komfortowej macicy? A jak już się urodzisz, to musisz cały czas wybierać i wybierać.
Już walić w gacie, czy jeszcze się wstrzymać? Już przestać, czy dalej drzeć mordę?
Nadal cztery nogi, czy już ewoluować na dwie? Odezwać się, czy nadal palić niemego głupa?
Którą zabawkę wybrać i dlaczego nie wszystkie? Walnąć go z piąchy, czy kopnąć z kopytka? Pozwolić sobie odkręcić zapasowe kółeczka, czy jeździć na czterech? Dać sobie założyć kalesony, czy jeszcze nie?
Pociągnąć za warkocz, czy odsunąć krzesełko? Poskarżyć się, czy poszukać zemsty? Z Internatem czy stacjonarnie? Z gwinta czy z ogórka? Już rzygać, czy jeszcze się wstrzymać?
Połknąć pół, czy od razu dwie? To już rzeczywistość, czy jeszcze iluzja? Przyznać się, czy dalej palić głupa? Pójść na żywioł, czy się zabezpieczyć? Bić, czy uciekać? Reggae czy punk? Studia, ale które?
Być, czy mieć? Żyć, czy już nie? Urodzić, czy usunąć? Żenić się, czy nie? W góry czy nad morze? Pies czy kot? Itd. Z czasem do naszej wolnej woli – za zgodą albo bez – dołączają przystawki, które tę wolę mutują. Przystawki organiczne: mamusia, narzeczona, żona, sekta, kościół, partia, rząd, sąd, organy ścigania itd. Przystawki techniczne: komputery, smartfony, AI, social media, używki itd.
Weźmy np. taki smartfon wyposażony w AI spięty z Amazonem i kartą kredytową: posmyrany paluszkiem zachowuje się jak dżin z lampy Alladyna – spełni każde twoje życzenie. Oczywiście do głębokości debetu na karcie czy twoich możliwości kredytowych.
Im dłużej posiedzisz w sieci, tym bardziej system pozna twoje słabości i będzie stymulował twoją, zdawałoby się, wolną wolę. Zaciągnięty kredyt hipoteczny uzależni cię od systemu na lata, może nawet dożywotnio, a jak umrzesz, to i spadkobiercom nie odpuści.
Posiadaczom słabej silnej wolnej woli polecam film „Nagi lunch” Williama S. Burroughsa, a w nim pewną opowieść o człowieku, który nauczył swoją odbytnicę mówić. Historia opowiada o pewnym komiku gawędziarzu, który podczas swojego publicznego występu zapomniał tekstu. Jego własna dupa wyratowała go z opresji i dokończyła skecz za niego. Z czasem abnegat już całkiem się zatracił i w ogóle się nie przygotowywał, a jego dupa pracowała za niego. Później zaczęła mu robić awantury, imprezować i w ogóle nie dopuszczać go do głosu. Na skutek wygaśnięcia resztek woli chłopinie zarosły usta, a dupie wyrosły zęby. Nieodżywiany mózg obumarł i usechł, a dupa poszła na całość.
Czego wam nie życzę.
Pamiętajcie o tym, że za chwilę wybory prezydenta naszego kraju. Wybierzcie tak, byście mogli nadal dokonywać dalszych z własnej, nie przymuszonej woli.